Zdaje się, że bocian czeka, aż pisklaki umrą i również je wyrzuci.

Oglądając zbliżenia zdawało mi się, że oba jeszcze oddychają. Bocian uprzątając dołek, poddziobywał czasem skrzydełko jednego. Nie notowałam czasu, bo trudno było robić screeny i patrzeć jednocześnie. Ale już więcej nie mogę, bo wiem, że już dawno nie ma szans. Maluchy umrą z głodu i zimna. Widać, że dorosły jest łagodniejszy niż przygodzicki Dziedzic, który dobił konającego malucha. Ale na pewno to nie lepiej dla pisklaczka, który się bardzo męczy.
Smutno i żal, że nie ma odzewu opiekunów. Nie mogę już dalej patrzeć na ten dramat.
