majka 25010, wiem, że reagowałaś. Wczoraj milczałam w sprawie, bo przyjęłam stanowisko, skoro rodzic walczy, to dajmy mu szansę. Cieszę się, że znalazły się tu osoby, które zadziałały i zaczęły dzwonić, alarmować.
Dziś, gdy zobaczyłam stojącego boćka i ledwo ruszającą się główkę jednego pisklaka, pomyślałam: Dlaczego nie teraz? Dlaczego nie od razu po tym, jak oceniono sytuację - dorosły się poddał. Również jestem zdania, że skoro są kamerki, to można boćkom pomóc. Setki innych bocianich par zmaga się z pewnością z podobnymi tragediami, ale my im nie zaglądamy 24h do gniazda, nie wiemy - muszą sobie radzić same. To boćki mają nie tylko siebie, ale nas. Była akcja oczyszczania gniazda ze śmieci. Brawo! Ale wielki wstyd za brak podjęcia działań w sprawie uratowania piskląt. Jestem laikiem zupełnym, ale naczytałam się w ostatnim tygodniu wiele fachowych opinii na forum przygodzickich boćków. Ingerencja to ostateczność - zgadzam się. Ale dziś rano właśnie ta ostateczność nastała z chwilą gdy zorientowaliśmy się, że bocian poddał się.
Nie mogę do tego podejść ze stoicki spokojem. PO prostu jest mi strasznie żal drugiej bocianiej rodzinki, która miała takie żywotne pisklaczki.