13 kwietnia 2010
Godz. 10:16 - 10:19 w gniazdku rodzinka w komplecie, oba boćki: (f. 1 i 2) Wojtek (wielki dziób!) na dołku, a Madga - w malowniczych pozach - stoi i pielęgnuje pióra. Pare minut potem poleciała, zapewne na żerowisko.
A o godz. 10:31 dumny Wojtek zaprezentował swoich 5 jaj (f. 3), a potem odrzucił trochę wyściółki (f. 4 - obracania nie było) i usiadł.
Jak niebezpieczne dla piskląt są ludzkie śmieci w gnieździe bocianów obejrzałam rok temu, w równie sławnym gnieździe, w Rybnej, dzielnicy Tarnowskich Gór. Bociany przyniosły do gniazda sznurek do snopowiązałki. Dwa z czterech piskląt zaplątały się tak w niego tak, że nawet pomoc (niestety: dość opieszała, ale jednak) nie była w stanie uratować jednego z bocianków. Wskutek zakażenie odniesionych obrażeń doszło do martwicy nogi na tyle wysoko, że nie dało się go uratować. Drugi z obrażeniami skrzydła żyje w Leśnym Azylu dla zwierząt w Mikołowie.
Ta folia w gnieździe w tej chwili nie jest groźna. Ale ta cienka, do wylęgu piskląt postrzępi się na cienkie paski, i może dojść do tragedii. Gdyby miało ją zwiać z gniazda, już by się to stało. Teraz, w okresie znoszenia jaj trudno płoszyć z gniazda bociany, ale w ciągu najbliższych dwóch tygodni należałoby ją (niestety!) wyjąć z gniazda. Po ubiegłorocznych akcjach ratunkowych w Przygodzicach i Rybnej wiem, że bociany nie porzucają gniazda w którym jest "przychówek". Zostawiam to pod rozwagę autorom przekazu. Jeżeli już założyliście podgląd, to bądźcie odpowiedzialni i reagujcie na zagrożenie wynikające z obecności ludzi i ich śmieci w środowisku. Proszę!
Chętnych do zapoznania się z takimi akcjami odsyłam do przygodzickiego forum (naprawdę chętni znajdą).